After wedding

 

Tablo reader up chevron

~*~

Internetowa znajomość przeradza się w coś więcej... A co będzie po ślubie?

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

Rozdział pierwszy

      Może dla osób postronnych to nieprawdopodobne czy nawet niedojrzałe, ale wyszłam za mąż za człowieka, którego poznałam w internecie. Najlepsze jest to, że nigdy wcześniej go nie widziałam. Oczywiście wymieniliśmy się zdjęciami, ale oboje chcieliśmy, aby nasze pierwsze spotkanie było zaraz przed ślubem. Nie wydawało mi się to dziwne, raczej romantyczne. Zresztą, bilety do Londynu nie były tanie, a ja straciłam pracę niedługo przed poznaniem Zayna. Mój narzeczony nie należy do ludzi zamożnych i był w tej kwestii ze mną szczery, czym zdobył moje zaufanie. Był prawdziwy i widziałam jego duszę w każdym emailu, który do mnie wysyłał.

      Byłam już spakowana, kiedy spojrzałam na zegarek. Zostały mi cztery godziny do odjazdu pociągu, więc miałam czas, aby przemyśleć kilka spraw związanych z moją przyszłością.

      Zayn był muzułmaninem, co sprawiło, że moi rodzice znienawidzili go, choć nawet nie poznali. Oczywiście nie chcieli  słyszeć o naszym małżeństwie i odmówili udziału w uroczystości. Jestem chrześcijanką, więc sprzeczność religii pozwalała nam jedynie na ślub cywilny. Mój narzeczony był skłócony ze swoją rodziną, dlatego na ślubie mieli być jedynie mój brat i jego partnerka, oczywiście w roli świadków. Mieszkali w stolicy, dlatego miałam jechać do nich dzień przed ślubem i zatrzymać tam na noc.

       Adam, mój trzydziestoletni brat, został wyklęty przez matkę i ojca dwanaście lat wcześniej, kiedy okazało się, że jego dziewczyna, Ariel, jest z nim w ciąży. Mieli wtedy niespełna po osiemnaście lat i ledwo skończyli szkołę. Musieli poradzić sobie sami, bez pomocy ze strony swoich rodzin. Dopóki nie skończyłam osiemnastu lat, kontaktowaliśmy się sporadycznie i w tajemnicy przed rodzicami. Adam i Ariel poradzili sobie świetnie i mieli syna, dwunastoletniego Leona i córkę, trzymiesięczną Jessie. Żyli bez ślubu, więc nie było nawet mowy, by nasi rodzice się z nimi pogodzili. Adam wiele razy powtarzał mi, że nie mogę żyć pod stałą kontrolą rodziców, ale ja nie miałam odwagi tego zrobić. Dopiero kiedy poznałam Zayna zdałam sobie sprawę z tego, że mimo pełnoletności, nigdy nie byłam naprawdę wolna. Ojciec miał poglądy nie z tej epoki i trzymał mnie krótko, przez co czasami miałam wrażenie, że byłam ofiarą losu. Rodzice myśleli, że chronili mnie przed światem i powtórzeniem błędów mojego brata, ale nie mieli racji. Byli ograniczeni i najlepiej byłoby dla nich, gdybym wyszła za pastora lub została zakonnicą. Oczywiście, o żadnej z tych opcji nie było mowy.

      Sprawdziłam godzinę i zdałam sobie sprawę, że minęło dopiero pięć minut. Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi. Na werandzie stał młody chłopak, trzymający w ręce sporych rozmiarów ozdobne pudełko.

      - Maria Hayes? - zapytał, patrząc na swój notes.

      - Tak. Gdzie mam podpisać? - posłała mu uśmiech.

      Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że ten prezent był od Zayna.

      Dwie minuty później byłam już w swoim pokoju i otwierałam prezent. Oniemiałam z zachwytu, wyciągając z pudełka białą sukienkę ślubną. Krótka, odcinana pod biustem, prosta sukienka, która zapierała dech w piersiach. Była piękna. Nie było metki, ale wiedziałam, że musiała niemało kosztować. Przy pensji ogrodnika, Zayn musiał naprawdę się postarać, aby mi ją kupić. Wzruszyłam się na myśl, że nie będę musiała zakładać mojej jedynej wyjściowej sukienki, która zresztą była czarna. Przyłożyłam nową kreację do siebie i przejrzałam się w lustrze, kiedy mała karteczka wypadła spomiędzy warstw materiału.

Podniosłam ją i uśmiechnęłam się do siebie.

 

Nie mogę się doczekać jutra. Będziesz najpiękniejszą panną młodą.

                                                                         Kocham Cię, Zayn. 

 

      - Też Cię kocham - szepnęłam, chociaż wiedziałam, że nie ma możliwości aby mnie usłyszał.

      Ten prezent i sposób, w jaki został dostarczony, był w stylu Zayna. Pierścionek zaręczynowy też dostałam przez kuriera. Odszukałam wzrokiem karteczkę, którą wtedy mi wysłał i wzięłam do ręki ramkę, w którą ją oprawiłam.

 

Wiem, że nie jest to złoto i diamenty czy inne kosztowności, ale to jedyne co mogę Ci dać, oczywiście z rzeczy materialnych. Masz moją miłość i obiecuję, że będę podawał Ci ją na tacy każdego ranka, do końca naszych dni, jeśli tylko zgodzisz się za mnie wyjść. Więc; Wyjdziesz za mnie?

                               Twój, tylko twój, kochający Cię całym sercem, Zayn.

      Oczywiście się zgodziłam, za bardzo go kochałam by powiedzieć "nie". Prawdę mówiąc, pierścionek, który wtedy wysłał mi z karteczką, wyglądał na cholernie drogi i prawdziwy, ale nie znałam się na biżuterii. Zresztą, skąd Zayn wziąłby pieniądze na prawdziwe diamenty i złoto?

      Schowałam ramkę do swojej torebki i przymierzyłam sukienkę. Leżała idealnie.

***

      Wieczorem byłam już w mieszkaniu mojego brata. Dzieciaki spały, a Ariel pozbyła się Adama, mówiąc mu, że musimy zrobić mój wieczór panieński. Siedziałyśmy przed telewizorem zajadając się słodyczami, pijąc wino i oglądając w telewizji pokaz sukni ślubnych. Żartowałyśmy z wyglądu kreacji i cen, jakie trzeba było zapłacić za nie zapłacić. Cóż, w modzie zwykle najwięcej kosztuje nazwisko projektanta na metce, nie sama rzeczy.

      - Ej, czy to nie twoja sukienka? - Ariel szturchnęła mnie i wskazała na ekran.

      Rzeczywiście, sukienka, w której modelka paradowała na wybiegu, wyglądała łudząco podobnie do mojej, ale to musiał być przypadek. Przecież skąd Zayn wziąłby sukienkę za dwadzieścia tysięcy funtów?

      - Jest tylko podobna, moja to może jakaś podróbka czy coś - ucięłam temat.

      - Może. Zresztą poczekaj, mam coś dla Ciebie - wstała i zniknęła za drzwiami ich sypialni.

      Po chwili wróciła z ozdobną torebką, w której znajdował się komplet białej bielizny.

      - Przyda Ci się na noc poślubną - puściła mi oczko i usiadła obok. - Miałam kupi czerwoną, ale skoro wciąż jesteś dziewicą to raczej nie wypada.

       No tak, kolejny pogląd moich rodziców do którego się podporządkowałam. Chociaż, to nawet lepiej. Mam nadzieję, że Zayn to doceni.

***

      - Nie wyjdę tam - powiedziałam, kiedy Adam zatrzymał samochód przed urzędem stanu cywilnego. 

      Nerwy zżerały mnie od środka. Za kilka minut miałam po raz pierwszy spotkać mojego ukochanego, a w dodatku wziąć z nim ślub! 

      - Wszystko będzie okej, zobaczysz - powiedział mój brat, odwracając się do mnie. - A teraz rusz ten tyłek z samochodu, bo Leon i Jessie zaraz się wybrudzą - zażartował. 

      Próbując stłamsić moją tremę, wysiadłam z samochodu i przeczesałam palcami włosy. Żałowałam, że nie miałam żadnego bukietu czy czegokolwiek, czym mogłabym zająć ręce. Razem z rodziną mojego brata weszliśmy do budynku, gdzie czekał już Zayn. Kiedy go zobaczyłam, zaparło mi dech w piersi i prawie zapomniałam jak się oddycha. Na żywo wyglądał o wiele przystojniej niż na zdjęciu. Był wysoki i dobrze wbudowany, a garnitur, który miał na sobie, dodawał mu powagi. Nie wiedziałam jak się zachować, kiedy do mnie podchodził. Byłam przerażona, a Adam i Ariel, razem ze swoimi dziećmi, na złość odeszli kawałek dalej, prawdopodobnie chcąc dać nam trochę przestrzeni i czasu na oswojenie się z sytuacją. 

     - Hej, to dla Ciebie - wręczył mi bukiecik czerwonych róż.

     Nie zdążyłam odpowiedzieć, kiedy poczułam jego usta na swoich i ręce, które mnie obejmowały. Całował mnie delikatnie, a ja miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu. Wiele razy marzyłam o tej chwili, ale gdy moje marzenia się ziściły, nie wierzyłam w to, co się działo. To wszystko było szaleństwem, ale podobało mi się. 

    - Wybacz, nie mogłem się powstrzymać - szepnął w moje usta, kiedy przestał mnie całować, nadal mnie obejmując. 

    Był prawie o głowę wyższy, więc musiał się pochylać. 

    - Nie mówię, żebym miała coś przeciwko - uśmiechnęłam się i pogłaskałam mojego wybranka po policzku. 

    Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, gdyby nie urzędnik, który nam ją przerwał. 

    - Pan Malik i panna Hayes? Mają zamiar państwo wziąć dziś ślub? Bo jeśli tak, to zapraszam, nie mogę dłużej czekać. 

    No to stało się. Za chwilę będę mężatką. 

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

Rozdział drugi

      Niewiele pamiętam z ceremonii - najprawdpodobniej byłam zbyt podekscytowana, aby skupiać się na tym, co działo się wokół mnie. Nie bałam się niczego, wiedziałam, że to przeznaczenie przyczyniło się do naszego poznania i wszystko co się działo nie było przypadkowe.

      Po ślubie staliśmy przed urzędem z moim bratem i jego rodziną, rozmawiając.

      - Jestem pewny, że już kiedyś Cię widziałem, Zayn - powiedział Adam, trzymając na rękach swoją córkę.

      - Raczej Ci się wydaje - mój mąż prychnął i mocniej mnie objął. - Niestety, ale musimy się już z wami pożegnać, mam zaplanowaną niespodziankę dla mojej księżniczki - posłał mi czarujący uśmiech.

         Boziu, jak ja go kocham.

      Pożegnaliśmy się z Adamem, Ariel i ich dzieciakami, a chwilę potem szliśmy zatłoczonymi uliczkami Londynu. Byłam ciekawe tego, co przygotował Zayn, ale wiedziałam, że nie ma nawet opcji, by mi powiedział. Zresztą, cokolwiek by nie zrobił, i tak z każdą chwilą będę kochać go jeszcze bardziej.

     Szliśmy w ciszy, trzymając się za ręce, i przysięgam, że to uczucie było najlepsze na świecie.

     - Zamknij oczy - polecił, kiedy weszliśmy na parking, który znajdował się obok parku.

     Posłusznie przymknęłam powieki i dałam się prowadzić pomiędzy samochodami.

     - Możesz już otworzyć - szepnął tuż przy moim uchy, obejmując mnie w tali.

    Przed nami stał pieprzony Bentley, biało czarny, prawdopodobnie z lat pięćdziesiątych. Przybrany był w kwiaty, a zamiast tablic rejestracyjnych miał tabliczki z "Just Married".

    - Chciałem przyczepić z tyłu jeszcze puszki, ale będziemy jechać autostradą, a tam moglibyśmy dostać za to mandat - uśmiechnął się i otworzył drzwi od samochodu, po czym pomógł mi do niego wsiąść.

    Wnętrze było w świetnym stanie i jestem pewna, że niejeden kolekcjoner dałby się zabić za taki okaz.

   - Skąd masz taki samochód? - wydusiłam z siebie.

   - Miło słyszeć, że jednak nie zgubiłaś języka - droczył się. - Pożyczyłem go od mojego szefa. Do niego należy też miejsce, w które jedziemy. Mówiłem Ci, że równy z niego gość - wyjaśnił i odpalił samochód, a chwilę potem byliśmy już w drodze.

   Miałam zacząć wypytywać Zayna o jego pracę, ale przeszkodził mi w tym mój dzwoniący telefon. Widząc, że dzwoni Adam, od razu odebrałam.

   - Tak?

   - Wszystko w porządku? Nic Ci nie zrobił? - słyszałam panikę w głosie mojego brata.

   - Jest dobrze, o co Ci chodzi? - byłam zdezorientowana.

   - Po prostu martwię się o Ciebie. Nie zauważyłaś jak zareagował, kiedy powiedziałem, że gdzieś go już widziałem? Coś mi nie pasuje w tym typie.

   - Przestań, po prostu masz paranoje. A teraz wybacz, mój miesiąc miodowy właśnie się zaczyna, więc nie przeszkadzaj. Pa - rozłączyłam się nie czekając na odpowiedź.

   Nie, nie zauważyłam niczego podejrzanego w zachowaniu Zayna. Może byłam zbyt zaślepiona?

   - Kto to był? - mój mąż zapytał, kładąc rękę na mojej dłoni.

   - Adam. Nie chcę o tym rozmawiać - rzuciłam i wlepiłam wzrok w widoki za szybą.

   Mój brat mnie zawiódł. Myślałam, że mi ufa i wierzy, że mogę być za siebie odpowiedzialna, ale się myliłam. Chce zająć miejsce rodziców i zacząć mnie kontrolować.

   - Rozumiem. Jeśli chcesz to się prześpij, bo w nocy nie będziesz miała na to szansy - przeniósł swoją rękę na moje udo i, korzystając z czerwonego światła, dał mi szybkiego buziaka w policzek.

   Prawdę mówiąc, właśnie wtedy obleciał mnie strach. Zayn nie wiedział, że byłam dziewicą i nie byłam już tak pewna, czy ta wiadomość mu się spodoba. Zaczęłam mieć wątpliwości, bo przecież on na pewno wolał mieć u boku doświadczoną kobietę. Nie taką, która nawet dobrze nie zna swojego ciała.

   W zakłopotaniu zaczęłam przyglądać się obrączce. Nie całkiem wyglądała na srebrną, ale nie miałam powodów by nie ufać słowom Zayna, który tak twierdził. Zdjęłam pierścionek i po raz kolejny przeczytałam wygrawerowany napis. "Always&Forever" - zawsze i na zawsze. Mam nadzieję, że jest to nam pisane.

***

    Obudziłam się lekko skołowana. Leżałam w wielkim łożu z baldachimem. Zayn leżał ze mną, składając delikatne pocałunki na mojej szyi. Zza otwartego okna, księżyc rzucał światło na wnętrze pomieszczenia, a morska bryza wypełniała je cudownym aromatem. Wszystko w pokoju było śnieżnobiałe i miałam wrażenie, że ze mnie drwi. Nie miałam pojęcia co stało się z moją sukienką; byłam w samej bieliźnie. Kiedy Zayn zsunął ramiączka od mojego stanika, poczułam zimne powietrze pieszczące moją skórę.

    - Zayn, ja... - wiedziałam, że to odpowiedni moment by powiedzieć mu o bardzo istotnym fakcie.

    - Cii, skarbie - zaczął mnie całować, zamykając mi tym usta.

    Tak długo czekałam na ten moment, ale kiedy nadszedł, nie mogłam się zrelaksować i oddawałam pocałunki machinalnie. Co z tego, że to był TEN mężczyzna, że był delikatny i subtelny i, że byliśmy w cholernie romantycznym miejscu, skoro ze mną było coś nie tak?

    Zayn rozpiął mój stanik i zgrabnym ruchem zdjął go z mojego ciała. Wtedy zaczęłam się rozluźniać. To było cholernie przyjemne, gdy przejeżdżał swoim nosem wzdłuż mojej szyi, przez piersi, zataczając koła na brodawkach. Zamknęłam oczy i zaplotłam palce na jego karku, mimowolnie wzdychając.

    Kiedy mój mąż całkowicie się na mnie położył, opierając swój ciężar ciała na jednej ręce, zdałam sobie sprawę z tego, że był nagi. Nagi i gotowy by TO zrobić.

    - Tak bardzo tego potrzebuję. Pragnę Cię kochanie - zamruczał w moją skórę, przenosząc swoje dłonie na moje uda.

    Zachłannie je głaskał, składając na moich ustach łapczywe pocałunki. Bez skrupułów pozbył się reszty mojej bielizny.

    - Gotowa? - zapytał, szykując się, by mnie sobą wypełnić. 

    - Tak - powiedziałam, nie zastanawiając się nad konsekwencjami. 

    Zayn, nieświadomy przeszkody w postaci mojej błony dziewiczej, szybko we mnie wszedł, od razu ją przebijając. Krzyknęłam z bólu, a po moich policzkach popłynęły łzy.

    - Kurwa mać, Maria!

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

Rozdział trzeci

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

Rozdział czwarty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

Rozdział piąty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

Rozdział szósty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

Rozdział siódmy

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

Rozdział ósmy

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

Rozdział dzięwiąty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

Rozdział dziesiąty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

Rozdział jedenasty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

Rozdział dwunasty

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...
~

You might like luvjsmith's other books...