the a team
Introduction
an angel will die
covered in white
closed eyes and
hoping for a better life
Może życie nie jest dla każdego i mnie się akurat trafiło na jakiś wybrakowany egzemplarz ścieżki życiowej? No wiesz, taka Kim Kardashian dostała wszystko, ja dostałam to, co z tego wszystkiego zostało, czyli krzywe i chude nogi, płaski tyłek i deskę zamiast cycków.
Cholera.
Weź mnie jakoś przytul. Czy coś.
Chapter 1
calamity, imię smakujące w ustach jak dobre wino i wspomnienie wypalonego wieczór wcześniej papierosa.
calamity, imię przypominające o godzinach spędzonych na kocu wprzyczepie podstarzałego pickupa i patrzeniu w niebo.
c a l a m i t y.
calamity postanowiła iść na plażę, bo zauważyła, że jaskółki nisko latają, a to niechybnie wskazuje na burzę, a plaża na chwilę przed burzą to rzecz najpiękniejsza na świecie. calamity lubiła rzeczy najpiękniejsze na świecie, dlatego w pokoju miała mnóstwo drobiazgów, które dla dziewczyny były ósmym cudem świata, jak chociażby muszle, ususzone stokrotki, stare kasety ze składankami, kartki zapisane w dwóch miejscach; słowem, wszystko, co dla reszty świata jest niczym, calamity z ogromną pasją kolekcjonowała.
ponieważ z plaży pochodziła spora część najpiękniejszych rzeczy na świecie, calamity stwierdziła, że to będzie świetne miejsce, by umrzeć. nie chciała tego rozdmuchiwać, nie chciała tego robić w domu, bo czuła gdzieś w głębi duszy, że to nie byłaby najpiękniejsza śmierć na świecie. zamiast tego, calamity chciała szumu morza, niemal czarnych chmur kłębiących się nad głową i świszczącego wiatru.
w kieszeni pobrzękiwał pęk kluczy i małe, pomarańczowe opakowanie na lekarstwa z dokładnie siedmioma tabletkami. siedem to ładna liczba, może nie najpiękniejsza na świecie, ale nadal ładna, prawda?
w drugiej kieszeni calamity schowała telefon, na wypadek, gdyby potrzebowała muzycznego wsparcia w swoich decyzjach. muzyka była zawsze, gdy w życiu dziewczyny działo się coś ważnego; wtedy, gdy rodzice postanowili się rozejść; wtedy, gdy przez pomyłkę stwierdzono u niej białaczkę, gdy tak naprawdę miała „zwykłego” raka, który po serii terapii zniknął tak szybko, jak się pojawił – a wraz z nim zniknęły włosy; wtedy, gdy calamity po raz pierwszy zobaczyła uśmiechniętego ashtona irwina z klasy wyżej, bo kurczę, uśmiech ashtona irwina był zdecydowanie jedną z najpiękniejszych rzeczy na świecie.
i jeśli calamity czegoś żałowała to tego, że już więcej nie zobaczy tego uśmiechu.
Chapter 2
ashton uśmiechnął się do calamity i podał jej butelkę wody, mamrocząc coś pod nosem o tym, że może się oblać, bo woda jest gazowana i trochę się telepała w samochodzie.
chłopak polubił tą dziwną dziewczynę z niebieskimi włosami i brązowymi oczami w chwili, gdy zobaczył że tańczy na wybrzeżu do piosenki z lat osiemdziesiątych, rzucając jakimiś tabletkami wprost do wody. ashton nie pytał, co to były za tabletki, ale miał dziwne przeczucie, że chyba nie chciał tego wiedzieć.
- nadal nie wiem, co robiłeś na wybrzeżu, ash – rzuciła calamity, upijając łyk wody.
- lubię plażę przed burzą – odparł ashton, wzruszając ramionami.
- och – powiedziała tylko calamity, kiwając głową.
ponieważ ashton nigdy nie należał do szczególnie gadatliwych, cisza, która nagle zapadła, nijak mu przeszkadzała. mógł ze spokojem pomyśleć o wszystkim, co tylko mu przyszło do głowy; mógł się zastanawiać nad sensem życia i jednocześnie ustalać, co zrobić młodszej siostrze na obiad. ashton bardzo lubił tą podzielność uwagi.
- lubisz czytać książki? – zagadnęła calamity, oddając chłopakowi butelkę z wodą.
- tak, raczej tak – odpowiedział ashton, wzruszając ramionami.
- och – powiedziała tylko calamity, uśmiechając się półgębkiem.
w kieszeni calamity nadal pobrzękiwały klucze, obijające się o puste, pomarańczowe opakowanie po lekarstwach. calamity nie wiedziała, ile miała kluczy, ale ufała, że było ich siedem, bo siedem to bardzo fajna liczba.
- często tu przychodzisz? – spytał ashton, przesypując piasek z dłoni do dłoni.
- przed burzą jakoś. i chwilę po – odpowiedziała calamity, z fascynacją przyglądając się ruchom ashtona.
- och – mruknął tylko irwin, nadal przesypując piasek.
calamity natychmiast dodała dłonie ashtona do listy najpiękniejszych rzeczy na świecie, bo nigdy w życiu nie widziała czegoś tak odstającego od normy, a jednocześnie, tak idealnego.
- masz ładne dłonie – rzuciła calamity, wpatrując się w ashtona jak w obrazek.
- uhm, dzięki – zarechotał ashton, trochę zaskoczony bezpośredniością dziewczyny.
- spoko – odpowiedziała calamity, próbując przesypywać piasek w ten sam sposób, co ashton.