laundry ✓ m.c

 

Tablo reader up chevron

wstęp

Opowieść o pewnej dziewczynie

która miała problem z uruchomieniem pralki

oraz chłopaku

który codziennie szukał nowych sposobów

by wywołać uśmiech na jej twarzy

 którego tak bardzo potrzebował

---

 

nie wiem czemu postanowiłam pisać o pralni, nie wiem, czy coś  z tego wyjdzie i nie wiem, czy ktokolwiek wyrazi jakąkolwiek chęć czytania tego oto opowiadania, jednak mimo wszystko chcę spróbować, enjoy ~

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

pierwszy

- No dalej – mruknęłam zirytowana, przygryzając ze zdenerwowaniem wargę. Wcisnęłam mocniej migoczący, zielony guzik, chcąc sprawić, by urządzenie w końcu zaczęło działać. Byłam zmuszana do odwiedzania tego miejsca, ponieważ moja własna pralka postanowiła się zbuntować, po całych dwóch miesiącach od zakupu. Cudownie, uwielbiałam pralnie.

Wyprostowałam się, rozglądając się dookoła z zamiarem znalezienia kogoś, kto byłby w stanie mi pomóc. Szum pralek wypełniał całe pomieszczenie, skutecznie zagłuszając muzykę, sączącą się z głośników, usytuowanych w rogach pomieszczenia. Przyjemny zapach jaśminowego płynu do płukania dotarł do moich nozdrzy, sprawiając, że na zarumienionej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Przeniosłam spojrzenie na pralkę, wzdychając ciężko i znowu się nad nią pochylając.

- Czemu mi to robisz, kochanie? - szepnęłam, po raz kolejny przyciskając zielony guzik.

- Jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby ktoś zwracał się do pralki w ten sposób. Może wolałybyście, żebym zostawił was same? - usłyszałam nieznajomy, rozbawiony głos. Uniosłam głowę, napotykając spojrzenie młodego chłopaka, opierającego się o jedno z urządzeń stojących naprzeciwko. Pierwszą rzeczą, jaką dostrzegłam, były jego wyraziste, czerwone włosy. Błyszczące oczy wpatrywały się we mnie zaciekawione, a jego zaróżowione usta rozciągały się w przyjaznym uśmiechu. No nieźle.

- Ludzie w dzisiejszych czasach nie wiedzą, co oznacza słowo prywatność – odpowiedziałam, kładąc ręce na biodrach i posyłając mu wyzywające spojrzenie.- Zero szacunku, naprawdę. Prowadzimy tutaj bardzo poważną rozmowę, więc mógłbyś, z łaski swojej, czym prędzej się oddalić. - uniosłam głowę z udawaną wyższością, prychając.

Chłopak wybuchnął śmiechem sprawiając, że również i ja, nie mogąc się dłużej powstrzymać, dołączyłam do niego, sprawiając tym samym, że wiele ludzi rzuciło nam zdezorientowane spojrzenia. Byłam pewna, że nigdy wcześniej go tutaj nie widziałam, ponieważ gdyby tak było, na pewno zapamiętałabym jego czerwone, bardzo oryginalne włosy.

- Chyba miałaś małe problemy z uruchomieniem swojej ukochanej, mam rację? - rzucił, nadal rozbawiony. Kiwnęłam tylko głową, krzywiąc się lekko. Ukucnęłam przed pralką, wpatrując się ze zrezygnowaniem w nic nie mówiące mi guziki.- Najpierw pomarańczowy, dopiero potem zielony – dodał chłopak, prostując się i ruszając w moją stronę.

- Jesteś moim wybawcą – stwierdziłam po chwili, uradowana, obserwując przez chwilę jak pralka wypełnia się wodą, przygotowując się do pracy.

-Wiesz, wpadłem na pomysł - zaczął, stając obok mnie. - Może też powinienem znaleźć swoją drugą połówkę. Myślisz, że jedna z nich może być moją bratnią duszą? - zapytał, rzucając mi przelotne spojrzenie i uśmiechając się zadziornie, wciskając ręce do kieszeni swojej jasnej, dżinsowej kurtki.

- Jestem przekonana, że byłbyś w stanie wyrwać je wszystkie.  

____

 

nie przewiduję zbyt długich rozdziałów ~ 

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

drugi

Wcisnęłam zielony przycisk, sprawiając, że malutkie drzwiczki pralki odskoczyły nagle do przodu, uwalniając ze środka gorącą parę. Uklęknęłam przed urządzeniem, wrzucając wilgotne rzeczy do dużego, plastikowego koszyka. Sobotni poranek spędzony w pralni to coś, o czym marzyłam.

Humor dopisywał mi już od samego rana.

Wyprostowałam się, stawiając wypełniony kosz na sąsiedniej pralce i chwytając w dłonie czarną bluzkę. Po rozprostowaniu, delikatnie przejechałam po niej dłonią, wyrównując zagięcia i starając się złożyć ją równo.

Oprócz mnie, na poranne pranie zdecydowała się również sympatyczna staruszka, którą często tutaj widywałam. Pomogłam jej ostatnio obsłużyć automat z napojami, bo jak stwierdziła ''jest już za stara na te wszystkie technologiczne nowości''. Herbata, o którą wybranie mnie poprosiła, nie miała takiego samego aromatu jak ta, którą zazwyczaj parzyła w domu. Uważała też, że smakuje ona najlepiej w odpowiednim towarzystwie. Zaprosiła mnie do siebie na wspólne picie naparu, ponieważ dostała niedawno specjalny czajnik, grający charakterystyczną melodię, kiedy woda osiągała odpowiednią temperaturę. Uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie tamtego wydarzenia, wyciągając z kosza kolejną rzecz. Oczywiście przyjęłam zaproszenie kobiety, obiecując jej, że odwiedzę ją jak najszybciej. Lubiłam sprawiać ludziom przyjemność, robiąc nawet najmniej istotne rzeczy, które inni mogli uważać za pozbawione jakiegokolwiek sensu.

- Niezły stanik – usłyszałam znajomy głos. Podniosłam głowę powoli, napotykając wzrok chłopaka, siedzącego na jednej z pralek obok. Trzymał w dłoniach mój koronkowy, ciemny biustonosz i uśmiechał się zadziornie, sprawiając, że na moich policzkach pojawiły się  rumieńce. Wyciągnęłam dłoń, chcąc odebrać mu moją własność, ale chłopak szybko cofnął rękę, przenosząc spojrzenie na bieliznę i cmokając z uznaniem. - No, no, no! Miseczka C, o ile się nie mylę? - zmarszczył brwi, przykładając go do swojej klatki piersiowej.

- Dupek – mruknęłam pod nosem, mimo wszystko uśmiechając się lekko i uderzając go w ramię. Wyglądał komicznie.

Chłopak oddał mi moją własność, uśmiechając się promiennie i wzruszając ramionami.

- Nie dupek, tylko Michael – dodał, sięgając wolną ręką do kosza, w którym znajdowały się moje rzeczy. Wyciągnął z niego granatową bluzkę z najbardziej żenującym napisem na świecie. Przymknęłam oczy, przeklinając w duchu, że postanowił wybrać akurat ją. Była prezentem od mamy  na zeszłoroczne urodziny. Nigdy nie pokazałam się w niej publicznie, nosiłam ją tylko w domu i los chyba chciał zrobić mi na złość, sprawiając, że postanowiłam wyprać ją właśnie dzisiaj. Michael uniósł ją na wysokość oczu, dostrzegając różowy napis i wybuchnął śmiechem, a ja tylko zasłoniłam oczy dłonią.

- ''Starbucks is all i need'' – przeczytał na głos, nadal się śmiejąc. Voilà, kolejne wydarzenie, które może znaleźć się na mojej liście pod tytułem ''Najbardziej niezręczne sytuacje w życiu Skye Evans''. Część pierwsza z osiemdziesięciu. - Jedz mniej cukru, jesteś wystarczająco słodka. - dodał, mrugając do mnie i zarzucając nieszczęsną granatową bluzkę na głowę. Zaśmiałam się cicho, kręcąc głową z niedowierzaniem. Niezłe teksty, ciekawe skąd je bierze?

Chwyciłam skrawek ubrania i przyciągnęłam je do siebie, zrzucając bluzkę z jego głowy. Michael posłał mi zawiedzione spojrzenie, wzdychając. Jego fryzura była w jeszcze większym nieładzie niż ostatnim razem, kiedy się spotkaliśmy. Stwierdziłam, że był albo zwariowany, albo przegrał zakład i ktoś zmusił go do nałożenia tej jaskrawoczerwonej farby na włosy, każąc mu pokazywać się w nich publicznie przez calutki tydzień. Minimum. Pierwsza wersja wydała mi się bardziej prawdopodobna, kiedy przypomniałam sobie naszą ostatnią rozmowę. Podrywanie pralek, kto by pomyślał.

-Mogę nazywać cię moją starbucks girl? - zapytał, dokładnie śledząc wzrokiem moje poczynania. Złożyłam w kostkę zwiewną, białą bluzkę i posłałam mu pobłażliwe spojrzenie,  wywołując  uśmiech na jego twarzy. Był typem człowieka, który chyba nigdy nie przestawał się uśmiechać.

- Tylko jeśli obiecasz, że nigdy więcej nie przymierzysz żadnego z moich staników. Zdecydowanie potrzebujesz miseczki D.

 

___

napisałam  3 wersje tego rozdziału, a ta jest chyba najbardziej znośna. 

 

 

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...

siódmy ✓

Comment Log in or Join Tablo to comment on this chapter...
~

You might like calumby's other books...